Adapter helikoidalny od zwykłej przejściówki różni się obecnością tzw. "ślimaka", który dodatkowo odsuwa cały obiektyw od matrycy aparatu. Ci, którzy zajmują się makrofotografią znają tę metodę doskonale - odsunięcie obiektywu od matrycy czy płaszczyzny filmu pozwala uzyskać większą skalę odwzorowania. Z reguły używa się do tego mieszka makro lub pierścieni pośrednich, w omawianym adapterze rolę tę spełnia wspomniany "ślimak", który pozwala "wykręcić" obiektyw nieco dalej od matrycy.
Adapter w pozycji wyjściowej - normalna odległość od matrycy aparatu |
Adapter w pozycji maksymalnie wysuniętej |
Adapter jest nieco większy od typowej przejściówki Leica M - Sony E nawet w pozycji wyjściowej, ale zmiana wielkości dotyczy przede wszystkim szerokości, a nie grubości. Nadal mocując obiektyw LM do naszego aparatu, otrzymamy niewielki, zgrabny zestaw:
Sony A7 z obiektywem Jupiter-8 50mm f/2 - wyjściowa pozycja adaptera |
Sony A7 z obiektywem Jupiter-8 50mm f/2 - obiektyw maksymalnie wysunięty |
Niestety chwilowo nie miałem na stanie żadnego obiektywu z bagnetem Leica M, użyłem więc popularnego Jupitera-8, zamocowanego w adapterze poprzez dodatkową przejściówkę LM-m39.
No dobrze, ale przejdźmy do konkretów - co tak naprawdę daje ów adapter?
Poniżej zamieściłem zdjęcie wykonane na normalnej minimalnej odległości ostrzenia tego obiektywu, czyli 1 metr. Nawet niewielkie przesunięcie aparatu z obiektywem w stronę Twilight Sparkle (fioletowy kucyk) spowodowałoby, że ostrość przesunęłaby się za jej głowę.
Normalna minimalna odległość ostrzenia Jupitera-8, czyli 1m |
A tak wygląda kadr po maksymalnym wysunięciu "ślimaka". Minimalna odległość, z jakiej można złapać ostrość zmniejszyła się do 40cm!
Kadr uzyskany przy maksymalnie wysuniętym "ślimaku" i odległości ostrzenia w obiektywie ustawionej na 1 metr |
Należy jednak pamiętać, że adapter w pozycji maksymalnie wysuniętej zdecydowanie zmniejsza zakres ostrzenia obiektywu, który ustawiony na nieskończoność pozwala ostrzyć maksymalnie z odległości 55cm i uzyskać taki kadr, jak poniżej:
Adapter wysunięty maksymalnie, obiektyw ustawiony na nieskończoność |
Oczywiście regulacja wysunięcia adaptera jest płynna, zatem możemy dobrać odpowiednie jego ustawienie do naszych potrzeb. W pozycji wyjściowej bezproblemowo pozwalał ostrzyć na nieskończoność (nawet z lekkim "luzem").
Podsumowując - taki adapter to fajna sprawa dla kogoś, komu przeszkadzają spore minimalne odległości ostrzenia obiektywów dalmierzowych z bagnetem Leica M czy gwintem m39. Ma on jednak kilka drobnych wad, o których na koniec chciałbym krótko wspomnieć:
- jest ok. 3 x droższy od tanich adapterów Leica M - Sony E dostępnych na eBayu (kosztuje ok. 150zł);
- przycisk pozwalajacy odpiąć obiektyw chodzi dość topornie;
- szeroki, karbowany pierścień regulacji wysuwu "ślimaka" jest bardzo wygodny w użyciu, ale mocno utrudnia dostęp do przycisku zwalniania obiektywu/adaptera w aparacie (szczególnie, jeśli tak jak ja, używa się pokrowca na aparat;
- podobnie, jak w przypadku pierścieni pośrednich czy mieszka makro, przy wysuwaniu adaptera zmniejsza się ilość światła padającego na matrycę - w przypadku tego testu maksymalnie o ok. 2/3EV.
Czy warto go zatem kupić? Moim zdaniem tak, jeśli posiadamy obiektywy LM/m39, które dzięki tej przejściówce uzyskują dodatkową funkcjonalność. Adaptery tego typu dostępne są do aparatów z mocowaniami Sony E, Micro 4/3, Fuji X, Canon EOS M i Canon EF.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz